sobota, 28 grudnia 2013

II. Pierwszy dzień w szkole

      Jeszcze nigdy w naszej szkole nie było tak głośno. Wszyscy rozmawiali o świętach i sylwestrze.
- Hej, Majka!
- O! Cześć, Madziu. Ale mnie wystraszyłaś.
- Jak święta?
- Spoko, jak zwykle w domu z rodzinką. A ty, jak spędziłaś wolne dni?
- Byłam z rodzicami na Karaibach.
- Czasami zazdroszczę ci, że jesteś jedynaczką.
- Cześć, Pączusiu - to był Xavier. Gdyby to nie był on, już dawno bym się wściekła i wrzeszczała na tego, kto mnie tak nazwał.
- Cześć Xavier- Magda chrząknęła znacząco - Aaa... To jest Magda, a to Xavier, nasz nowy kolega z klasy - Magda uśmiechnęła się figlarnie.
- To ty jesteś ten nowy w naszej klasie? - zapytała. Zabrzmiało to idiotycznie, bo przed chwilą to powiedziałam.
- Tak to ja - powiedział wzruszając ramionami - Idziemy pod klasę? - i właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Idź, zaraz cię dogonimy - powiedziałam. Kiedy odchodził Magda zapytała szeptem:
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie jesteśmy razem - znałam ją tak dobrze, że nie musiałam się z nią bawić w te gierki.
- Ale widać, że mu się podobasz.
- Coś ty! Na pewno nie. Spójrz na niego...
- No racja. Jest super przystojny...
- I chce mnie uczyć grać na gitarze - przerwałam jej.
- OMG! I jeszcze to: "Cześć Pączusiu", on za tobą szaleje.
- Przestań! Powiedział "Pączusiu", bo mnie tak przezywają.
- Ale nie "Pączuś", tylko "Pączek".
- Och... Chodźmy już, bo się spóźnimy.
- Dobra, dobra i tak wiem swoje.
      Kiedy szłyśmy żadna z nas nie odezwała się ani słowem. Okazało się, że jesteśmy spóźnione. Gdy weszłyśmy Xavier przywołał mnie gestem na puste miejsce w ławce obok siebie. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić. Xavier cały czas na mnie patrzył. Lekcja minęła bardzo szybko. Właściwie miałam wrażenie jakby dopiero się zaczęła. Kiedy wychodziliśmy razem z klasy zapytałam go, czy chce pojechać ze mną do Gdyni po książkę. On na to, że możemy pojechać jego samochodem, więc się zgodziłam. Przez resztę lekcji myślałam o naszej wspólnej wycieczce. Dzisiaj na każdej lekcji siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy na każdej przerwie. Nie wiem dlaczego, ale świetnie się dogadujemy. Jakbyśmy znali się od lat.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

I. Pierwsze spotkanie

      Spacerując po lesie, usłyszałam jakiś dźwięk. To był dźwięk łamanych gałęzi, ale on nie był normalny. Słyszałam go blisko, a jednak daleko. Nim się obejrzałam, on stał już przede mną. Nigdy wcześniej go nie widziałam, a jednak był mi bardzo bliski. Był niesamowicie przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy i piękne oczy koloru czekolady. Chłopak z gitarą przewieszoną przez ramię. Kurczę... Czemu ja muszę lecieć na każdego kolesia z gitarą?
-Cześć, nazywam się Xavier Night - powiedział aksamitnym głosem.
- A ja Maja Pąk.
- Ale masz śmieszne nazwisko - odparł z szerokim uśmiechem na twarzy.
- No wiem, w szkole wszyscy mówią na mnie pączek. A ciebie jak przezywają?
- Na mnie mówili wampir - kiedy to powiedział przeszedł mnie lodowaty dreszcz.
- Dlaczego?
- Bo uwielbiam sok pomidorowy.
- Grasz? - zapytałam nagle.
- Słucham? - zapytał zdziwiony.
- No... Na gitarze.
- Aaa... Tak trochę - odpowiedział speszony.
- Zademonstrujesz?
- Może innym razem.
- Trzymam cię za słowo i... fajna gitara, trochę podobna do mojej.
- Ty też grasz? - zapytał zdziwiony.
- Potrafię zagrać tylko kilka chwytów. Jeszcze się uczę, ale z fortepianem radzę sobie znacznie lepiej - odparłam zawstydzona.
- Mogę cię pouczyć jeśli chcesz - zaoferował się.
- Serio? Byłoby super, bo póki co, nie ma wolnych miejsc na lekcje w domu kultury.
- To żaden problem, tylko musisz mi pokazać co umiesz -i w tym momencie podał mi gitarę.
- Ojej. Długo nie grałam. Może zrobię to na pierwszej lekcji?
- No dobrze, więc kiedy pierwsza lekcja?
- Sprawdzę w kalendarzu i powiem ci, kiedy mam czas.
- Ok. A wiesz, że będziemy w jednej klasie? - zapytał ni stąd ni zowąd.
- Serio? Ale fajnie.
- Ja także cieszę się z tego powodu.
- Dlaczego masz amerykańskie nazwisko i akcent? - zapytałam nagle.
- Przeprowadziliśmy się z rodziną ze Seattle. Mieszkamy niedaleko.
- Dlaczego akurat tutaj? To przecież strasznie daleko.
- Kupiliśmy stary dom, w którym mieszkała kiedyś moja prababcia.
- To ta ruina nad rzeką? - wypaliłam jak idiotka.
- Już nie jest ruiną, teraz to prawie pałac - powiedział i puścił mi oczko.
- Jej. Chciałabym go zobaczyć.
- Może pójdziesz ze mną to ci go pokażę? - zapytał zachęcająco. Wszystko we mnie wyrywało się, aby z nim pójść, jednak zdrowy rozsądek wziął górę nad emocjami. - To zły pomysł - odparłam.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
- Robi się późno, a nie wzięłam telefonu. Mama będzie się o mnie martwiła.
- Ech. No dobrze - powiedział speszony. - Może chcesz, żebym odprowadził cię do domu? - zapytał z nową nadzieją w oczach. Po prostu nie mogłam mu odmówić. Miał takie piękne iskierki w oczach.
- Chodźmy - powiedziałam zachęcająco .
      Szliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Gdy zatrzymaliśmy się przed moim domem, zapytał:
- Dasz mi swój numer telefonu? No wiesz, żebyśmy mogli się skontaktować w sprawie tych lekcji..
- Ok. Daj mi swoją komórkę.
- Oto ona- powiedział podając mi najnowszego iPhone'a.
- Wow - powiedziałam i wpisałam swój numer. - Proszę bardzo - powiedziałam i oddałam mu telefon.
- Dzięki.
- Nie ma za co. To ja powinnam ci dziękować.
- No to na razie - powiedział.
- Do zobaczenia.
      Puścił do mnie oczko i odszedł. Nim się obejrzałam już go nie było. Zniknął tak szybko jak się pojawił. Niesamowite było, to że choć wogóle się nie znaliśmy, tak swobodnie rozmawialiśmy.
   
      To właśnie tej nocy pierwszy raz przyśnił mi się Xavier Night. W moim śnie stałam na środku przepięknej polany, przez którą przepływał wartki strumyk. Nagle zobaczyłam, że coś, a raczej ktoś wyłania się z mroku. To był Xavier, ale wyglądał strasznie. Miał czerwone i podkrążone oczy, z ust sączyła mu się jakaś czerwona substancja (chyba krew), a cerę miał strasznie bladą. Serce waliło mi jak szalone. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zauważyłam, że się do mnie zbliża i... zemdlałam. Obudziłam się w swoim pokoju. Był środek nocy, ale nie mogłam zasnąć, ponieważ ten sen wydawał się być zbyt rzeczywisty. Odpaliłam komputer, włączyłam google i wpisałam słowo "wampir". Szukałam wśród nonsensów czegoś ciekawego i nic nie znalazłam. Za to odkryłam świetną księgarnię. Akurat jest w Gdyni, więc jutro ją odwiedzę, może razem z Xavierem...